Był zwykły dzień na Club Penguin. Jedyną niezwykłą rzeczą był statek Rockhoppera, który właśnie przybił do portu przy latarni. Tym razem kapitan przywoził dla pingwinów specjalne ryby, złowione u brzegów jakiejś odległej wyspy. Wiele pingwinów chciało ich spróbować, więc tłumy gromadziły się przy statku. Tak miało być przez następny tydzień.
Rozdział 1
Nazywam się Nincia. Trzeciego dnia pobytu Rockhoppera na statku wędrowałam spokojnie po miasteczku, zmierzając w kierunku igloo jednego z moich najlepszych przyjaciół- Fouryc'ego. Zdziwiłam się, gdy nie było go w domu. Przecież wczoraj wyraźnie zaznaczył godzinę. Poszłam jeszcze upewnić się do Snow Forts. No trudno, najprawdopodobniej zapomniał i tyle. W drodze do domu myślałam, co mogło spotkać Fouryc'ego. Zanim zdążyłam nacisnąć klamkę, usłyszałam znajomy głos.
-Nincia! Jak dobrze, że cię znalazłem!
Głos należał do Dontrojana, mojego towarzysza i najlepszego przyjaciela. Znaliśmy się od bardzo dawna i spędzaliśmy razem długie godziny bawiąc się w szpiegów i agentów EPF. Choć żadne z nas nie miało certyfikatu agenta, oboje skrycie marzyliśmy o prawdziwych i niebezpiecznych misjach.
- Czemu jesteś taki niespokojny?- zapytałam zdziwiona. Dontrojano był raczej spokojny i w każdej sytuacji potrafił zachować zimną krew. Dziś wyglądało na to, że coś go naprawdę przeraziło...
- Zginęła Uzmoon, Snowy i DJack! Szukałem wszędzie. Słyszałem od innych, że im też giną znajomi. Po prostu znikają...
Pomyślałam o Fourycym. Jeżeli to, co opowiada Dontrojano, jest prawdą, to może oznaczać katastrofę. Takie rzeczy nie zdarzały się na Club Penguin.
Dontrojano został u mnie na noc. Postanowiliśmy rozpocząć dochodzenie w sprawie zaginionych pingwinów. Rano, oboje wyszliśmy do kiosku po najnowsze wydanie Club Penguin Times. Szczęśliwie, w gazecie widniał poniższy artykuł:
Elite Penguin Force (EPF) ogłasza nabór na agenta. Nabór odbędzie się dzisiaj o godzinie 10:00. Agencja odmawia ujawniania szczegółów.
Natychmiast zapomnieliśmy z Dontrojanem o naszym śledztwie. Teraz liczył się tylko nabór i ogłoszenie. Gdy dotarliśmy do bazy, przyjęło nas dwóch agentów i odprowadziło do oddzielnych pomieszczeń. Usiadłam na krześle i czekałam na przesłuchanie.
W pewnym momencie usłyszałam głos.
-Pingwin Nincia proszona na salę.
Chwilę to trwało, zanim opanowałam swoją ekscytację i podniosłam się z krzesła. Później szybkim krokiem wmaszerowałam na salę i zamknięto za mną drzwi.
Panowała tu raczej sztywna atmosfera. Wszyscy naokoło mieli na sobie czarne okulary i garnitury, do których przypięte były błyszczące złote odznaki. Usiadłam na krześle i z niecierpliwością oczekiwałam pierwszego pytania.
***
Wyszłam z sali, ale uczucie podekscytowania nie opuściło mnie ani na chwilę. Miałam nadzieję, że już w środku powiedzą mi, czy dostałam się, czy nie. Minęło jednak kilka godzin i przez cały czas musieliśmy siedzieć w poczekalni i czekać na wyniki. Nagle jeden z ekranów zabłysnął i na nim pokazał się cień. Był to prawdopodobnie dyrektor EPF. On nigdy nie zdradził, kim tak naprawdę jest. Nie miał nawet nazwiska. Zawsze mówiono tylko "dyrektor" i już wiadomo było, o kim mowa. Pokazywał się znienacka, tak, jak teraz.
-Komisja zdecydowała, kto dostąpi zaszczytu przyjęcia złotej odznaki. Wybrano z pośród was jednego, najlepszego kandydata. Pozostali, którzy nie zostali przyjęci, pamiętajcie, że kiedyś agencja może was potrzebować i w każdej chwili możecie wykazać się odpowiedzialnością i odwagą.
To żart? Tylko jeden kandydat? Tego nie było w ogłoszeniu. Myślałam, że to standardowy nabór i kandydatów będzie kilkunastu. Straciłam nadzieję. Spośród kilkudziesięciu pingwinów, które przyszły na przesłuchanie, tylko jeden dostanie się dalej.To musi być w takim razie jakaś bardzo tajna misja.
Moje gorączkowe rozmyślania przerwał donośny, uroczysty głos.
-Agentem zostaje...
Głucha cisza.
-...Nincia!
-...Nincia!
0 komentarze:
Prześlij komentarz